To tak jak kilka kartek wyrwanych z twojego zycia. Mysli nieuporzadkowane dotykiem swiadomosci.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

niedziela, 15 marca 2009

2

Za oknem czarnobiały obraz wyrastających z morza wpsinających się do nieba wież babilonu. Na każdej dostrzec możesz kilka znajomych krjobrazów transformujących wspomnieniem tych, którzy przemineli, a którzy wciąż zaklęci w murach świata rozmawiają z tobą sekretnym językiem półtonów i melodi wystukiwanej na kamiennych bębnach ulic miast zakazanych, nazw zapomnianych, miejsc skreślonych, wymazanych, nieistniejących karawan szlaków ludzi. Wciąż tu jesteś, a krajobraz jeszcze historie zamierzchłe opowiada. Wciąż tu jesteś, a myśli twoje mażą już o nowych nieodkrytych i tych lepszych fantasmagorycznych obrazach twojego pragnienia. Świat tonie w półcieniu, wypełniając drobną szcezlinę pomiędzy niebem a ziemią przerośnietym wspomnieniem portretów malujących się przed oczyma wyobraźni.

1

Za oknem wystukuje deszcz melodię na lodowych tubach wyrzeźbionych i porzuconych marzeń sennych, w których co noc spotykam grymasy wykrzywionych w diagonalnych pozach umartwionych ciał twarze. Przekraczasz progi ulic, spadając na karki pozostawionych figurek marcepanowych, które miały potwierdzić waszą miłość. Chciałbyś spróbować, zrozumieć, otrząsnąć się i wyruszyć. Tylko jak to zrobić, gdy za ramieniem oczu wzrok wpatrzony w Ciebie z napięciem wyczekującym twego słowa, które zaprosi do środka, wpuści przez bramy akceptacji, przytuli i pozwoli zapomnieć o zimnych progach wyczekujących wciąż na prosty gest zapraszający do wnętrz upiększonych trzepotem powiek przy rozwartych ustach ekstazy.
I wciąż zegary, minuty, sekundy, czas odmierzający nam chwile rozkoszy, czas zakłócający ui wyrywający ze snu, czas na tu i tam. W czasie zaklęte niewypowiedziane słowa przebaczenia. Przez czas oglądamy nacze skończone życie. Czekamy wciąż tych kilku osób które wyrzeźbiły w nas kryształy naszej duszy. Wktórych odbiliśĶy sie jak w dobrze znanym lustrze i w których mogliśmy bez udziału zegarów zapomnieć o wszechobecnym pośpiechu i z którymi przekroczyliśmy nie jedną granicę naszych utajonych rządz i pragnień.

czwartek, 2 października 2008

Kiedys tam bylem

Norwegia byla moim zyciem i dlatego ponizej publikuje teksty ktore kiedys musialem usunac. Odnalazlem spokoj i moga one wrocic na ta witryne. Sa dla mnie wspomnieniem kilku milych chwil jak rowniez tych bolesnych. Czyli zycie w pelni.

Enjoy

poniedziałek, 16 czerwca 2008

***

Kolejny dzień Milczenia wykrzykuje w mojej głowie pytanie o sens. Milczenie zabija mnie na wskroś. Paraliżuje każdy ruch i nie pozwala się uśmiechnąć. Milczenie jako cecha rodzącej się miłości i wzajemnego zrozumienia. Milczenie jako wymiana myśli i Milczenie jako odpowiedź na każde pytanie. Milczenie boli bardziej niż nie chciane słowa wypowiadane w Złości. Już nie mogę tego znieść. Do tego te noce w których ożywam tylko na kilka godzin w pustym i wypełnionym tylko wiatrem mieście. Gdzie są stragany po których chiałem spacerować, gdzie czajany w których ukoił bym żar Słoneczny ciepłą miętową herbatą. Gdzie wiatr i przygoda. To wszystko chciałem przełożyć aby uwielbiać Milczenie. Ale nie mogę. W Milczeniu wszystkie wspomnienia himalajskich wiatrów odzywają się we mnie wzywając do kolejnej podróży. Świat za oknem poukładany jak klocki w słupki i linijki nie koją. Wręcz odstręczają płaskie myśli szarych twarzy, których jedyną ciekawą informacją są wyniki meczów piłkarskich. Chciałem, próbowałem, nawet się nie zmuszając, bo Harmonia otwierała swoje piękno przed nami. Koniec utworu i Milczenie. Nużące, ciężkie jak tona gwoździ Milczenie, które dobija mnie do mojego norweskiego krzyża. Poświęcenie i ofiara bogom składana w imię wiary Miłości? Zmartchwywstaniem niech będzie odrodzenie już niedługo w dzikich zakątkach globu. A Milczenie niech pozostanie tam gdzie powinno zostać. W nieotwartych Księgach Życia, które opuszczam.

wtorek, 3 czerwca 2008

***

Jedyna oznaka obecności szeleści w dłoniach przyjezdnych zamiast ryczeć na bezkresach zimy. Skruszenie lodowych granic rodaków ciężkie jest dla witających i tych już nie tamtejszych. Dwa światy jak zawsze niepewne podczas pierwszego spotkania, próbują odnaleźć jeden wspólny płatek śniegu który ich połączy.
W snach spotykają się obrazy przepełnione jeszcze nie tutejszym, a już nie tamtym.
Tożsamość która odnajduje się w każdym napotkanym świrze, próbuje go zgwałcić bez czci poznania, wysysając z niego ostatnich kilka uczuć.

środa, 28 maja 2008

Skrzynki

Wciaż dookoła czarne skrzynki zawieszone gdzieś na progach historii do których ciężko dotrzeć. Przedsionek życia, zaścianek śmierci. Zbliżam się do nich zawsze z pośpiechem, otwieram i przez wąską lukę próbuję dostrzec dno. Dowiedzieć się coś więcej o ich drodze przeznaczenia. W większości te same kształty, a jednak czasem zdarzają się oryginały. Na drzewie, na jednym uchy, bez klapy, drewniane, we wzorki. Najbardziej lubię te w szeregach tuż przy płocie. Jeden odszedł i świeci pustką między numerem 4 a 6. A przecież taki dobry człowiek z niego był. Więc czemu odszedł? Ze starości, może się ożenił, nikt do niego nie pisze, czy może już nie istnieje.
Gdy tylko na nie spojrzę układają się historie. Masa histori próbuje wedrzeć się do mojej podświadomości, zaczynają tam każda skrzętnie zawieszać się w zwojach mego mózgu i powoli otwierać wylewając cierpienie, ból, drobne szczęścia, szalone uniesienia. Jestem zawsze przy nich pierwszy. Zawsze z nimi witam się po nocy. Stoję na progu, karmię je sosnami, brzozami i olchami. One łapczywie pochłaniają każdą ilość papieru. Ale są też takie przeżarte, którym już korzenie wychodzą okiem i można dostrzeć korę na ich boku. Dietetyczne też się zdarzają. Krzyczą w około, że dziękują ale już jadły, że nie są głodne i że walczą o płuca Ziemi. Nie napieram, cieszę się nawet i się zastanawiam czy to co robię jest moralne z punktu widzenia zieleni. Zawsze próbuję zamienić z nimi dwa słowa. Jak wczoraj Pani minął dzień, czy wciąż boli w krzyżu, czy syn wrócił z wojny, czy siostra zdała maturę, czy może jeszcze jedną prenumeratkę otępiających artykułów?
Gdy odjeżdżam i już ich nie widzę, czuję że uśmiechają się do mnie, dziękując i oczekując kolejnej nocy.